czwartek, 24 marca 2011

Początek.

I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od "Dziewczyny z drużyny 3". Byłam bodajże w szóstej klasie podstawówki, kiedy wraz z przyjaciółką z zafascynowaniem wpatrywałyśmy się w ekran, na którym Hayden Panettiere skakała z pomponami, tym samym rywalizując z innymi drużynami cheerleaderskimi. Wiadomo, że od zawsze było to nieodłączne skojarzenie z high school. Marzenia małych dziewczynek były dalece odległe i wcale nie wydawały się na wyciągnięcie ręki. Wszystko zmieniło się z czasem, kiedy to będąc w pierwszej liceum do rąk wpadł mi katalog z wakacyjnymi ofertami. Ostatnie strony poświęcone były wymianom. Anglia, Australia, Ameryka. Miałam to szczęście, że z rodzicami nie zaistniał żaden większy problem i szybko przystali na - w gruncie rzeczy - szalony pomysł. Niestety kiedy trafiłam z mamą do biura, okazało się, że zdecydowanie za późno dowiedziałyśmy się o takiej możliwości i co najwyżej możemy spróbować za rok. We wrześniu sprawa na nowo ruszyła, w październiku wypełniłam aplikację i zdałam SLEP. Nie wiem jak to zrobiłam, ale pokręciłam coś z numerem alarmowym i aplikację CCI zaakceptowało mi dopiero 24 stycznia. Cóż, roztrzepanie swoje robi. Po drodze jeszcze musiałam dosyłać oceny cząstkowe (żeby przypadkiem Polakom za łatwo nie było :-)). Także teraz pozostaje mi czekać na placement.