piątek, 19 października 2012

It's about time to make an update.

Emocje opadły. Po 5-ciu miesiącach spędzonych w Polsce w końcu przyzwyczaiłam się do funkcjonowania w ojczystym kraju, a nawet pokuszę się na stwierdzenie, że lekko zapomniałam, jak mocno ciągnęło mnie do Stanów. W przeciągu tego prawie pół roku wiele zdążyło się wydarzyć. Zrobiłam prawo jazdy, dostałam auto, wróciłam do ostatniej klasy maturalnej i zmieniłam jej profil na biol-chem, a teraz przygotowuję się do matury. Stosy książek, cały tydzień zawalony korepetycjami i świadomość tego, że za 7 miesięcy matura, przyprawiają mnie o lekkie nerwy. Jednakże nie przeszkadza mi to, w Stanach nauczyłam się wykorzystywać podobne odczucia do samo-mobilizacji i mam nadzieję, że w tym przypadku pomoże mi to także. Przede mną rozszerzenia z biologii, chemii i angielskiego + podstawa z fizyki oraz przedmioty obowiązkowe. Jeszcze nigdy nie miałam tak dobrych ocen z angielskiego. Wyjazd skromnie odznaczy się - miejmy nadzieję - celującym na świadectwie maturalnym.

Widzę naokoło siebie wiele zmian. Zmieniłam się ja, moje podejście i to, jak wszystko odbieram. Jedno jest pewne, nigdy nie zmienię zdania o rocznym pobycie w Stanach. Cieszę się, że mam go już za sobą i niekoniecznie chciałabym to powtórzyć, jeśli miałabym trafić do tego samego miejsca.

Już nie mogę doczekać się chwili, w której - bądź co bądź - znów będę zdana tylko na siebie. Marzy mi się wyjechać na studia do innego miasta. Zawsze jeśli chodzi o kwestie przyszłości, ekscytują mnie takie tematy. Zadziwia mnie ta niebanalność, nieprzewidywalność i fakt, że wszystko jest możliwe. Wystarczy tylko wymyślić coś konstruktywnego.

I wiecie co? Od momentu powrotu jestem z siebie nieprzeciętnie dumna. Lubię to uczucie.

Japonia

LA