poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Pierwszy dzień, czyli jak to wygląda.

Nie wiem w jaki sposób dokonałam tego cudownego czynu, ale zdaje mi się, że niczego poza butami na wf nie zapomniałam (nie mogę sobie tego wybaczyć, kupiłam na miejscu jakieś, ale są brzydkie. Przynajmniej w Polsce bym ich nie założyła.) Zabrałam ze sobą dwie torby, mogły mieć po 32kg, a miały 25 i 24. Skromnie mówiąc jestem mistrzem pakowania. Doleciałam na miejsce wczoraj po 22. Zdjęcie mojego pokoju w Polsce i bajzel, który ze sobą zabrałam.


Dziś rano byłam w szkole, wybrałam przedmioty i mój plan lekcji wygląda następująco:

1. Algebra (7:57-8:50)
2. English (8:54-9:40) 
3. Kinesiology (9:44-10:30)
4. US History (10:34-11:20)
5. PE (11:24-12:10) 
6. Biology (12:43-13:29)
7. Spanish (13:32-14:18)

Najbardziej interesuje mnie nauka o kościach. Przyda mi się po powrocie do Polski. Poznałam większość nauczycieli, którzy będą mnie uczyli. Szkoła nie jest aż tak mała, chyba jeszcze uda mi się zapisać do drużyny siatkarskiej. Dziwnie będzie chodzić do szkoły, która liczy 223 osoby. Mniej niż na roczniku w moim polskim liceum! Miejscowość liczy mniej mieszkańców niż moje osiedle! Niecałe 1000 osób, a jest tu 8 barów, hotel, policja, szkoła, 3 parki, lotnisko (prowizorka na awionetki, no ale jest!), dwie stacje benzynowe, 4 kościoły <ok>. Strasznie rozległy teren.
Mój pokój jest duży, mam garderobę za drzwiami i własną łazienkę. Tak naprawdę mam całą górę, a w tym pokój przeznaczony do odpoczynku i czytania. Nie dziwię się, że koordynatorka powiedziała, że nigdy wcześniej nie widziała takich warunków dla wymieńca. Edytuję tego posta i dodam zdjęcia.
Lisa zorganizowała dziś przyjęcie z okazji mojego przyjazu, miałam okazję poznać prawie wszystkie host siostry. Była nawet mama i brat Lisy! Pięć host sióstr, mąż jednej z nich i chłopak, Dave, Lisa, ja i siódemka dzieci. Pierwszy raz w życiu trzymałam na rękach 5miesięczne dziecko. Dostałam kwiaty na powitanie, miłe zaskoczenie. W Polsce otrzymujemy po prostu bukiet, a tu dostałam wraz z wazonem! Cassie ojciec uwielbia stare auta i ma ich naprawdę dużą kolekcję! Najstarsze jest z 1930! Zakochałam się w wiśniowym z 1960. :-( Przed domem mają mały staw, nie ma tam ryb, a jego kolor to morski zielony, piękny!  Jest tam trampolina, z której można skakać do wody i zamierzam z niej skorzystać. :-D
Dziewczyny kochają zakupy, więc w środę po mojej szkole jesteśmy umówione na bieganie po sklepach. Śmieszne było, kiedy Erin pytała mnie czy w Polsce mamy i używamy na matematyce kalkulatorów. Dave pytał czy mamy komary. Byli zainteresowani wyglądem polskich pieniędzy, pokazałam im także euro. Krótki i klarowny komentarz z ich strony "colorful, beautiful!". Wisconsin wyglądem przypomina Polskę. Łąki, pola, jaś fasola, wszędzie wkoło uprawy. Przeważa kukurydza i kapusta. Cały krajobraz różni wygląd domów, aut i dróg. Jest tu bardzo dużo zwierząt. Lisa opowiadała mi, że kilka dni przed moim przyjazdem wieczorem wyskoczyły jej na drogę dwa jelenie i nie chciały z niej zejść, więc musiała stać i czekać aż zechcą zejść na bok. Skojarzyło mi się z krową w Indiach. Pierwszy raz na własne oczy widziałam szopy pracze! To nic, że leżały martwe na drodze. Wciąż miały ten sam uroczy ryjek i te same szare kolory. Mogłabym mieć takiego w domu! Biocenoza w kuble na śmieci i będzie szczęśliwy. :-D
Kiedy wychodziłyśmy z Lisą rano z domu, zapytałam ją, dlaczego nie zamyka drzwi. Powiedziała, że nie ma sensu, jeśli ktoś chce coś ukraść, niech kradnie, ale niech nie niszczy okna lub drzwi. Wyobrażacie sobie takie podejście w Polsce? Chyba mieszkalibyśmy wszyscy w surowych pomieszczeniach.
Miałam nie pić coli, ale cholera jasna, dlaczego tu jest vanilla cola?! Nie mogłam się powstrzymać przed kupnem jej. ;-/ Mają ze mnie fun z tego, jak wymawiam cola. Zamiast mówić kołk, mówię po prostu kola. :-DD Wiecie co Cassie wozi na lusterku w swoim aucie? Polacy, jeśli w ogóle coś wieszają, to zwykle jest to "cudowny" różaniec, a Cassie powiesiła trzy podwiązki. Z promu i wesel sióstr. Dobra idea!

5 komentarzy:

  1. Widze ze Ci sie naprawde fajna rodzina trafiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. heh super ;D też bym mówiła kola ;D.
    a jak sobie radzisz z angielskim ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o rozumienie, jest lepiej niż myślałam. Jakieś 80% rozmów dociera do mnie. W polskiej szkole miałam o wiele większe problemy, aby zrozumieć nagranie z kasety na zdezelowanym magnetofonie. ;-) Jeśli chodzi o mówienie, nie jest niespodzianką, że tu pojawiają się kłopoty. Mówię szybciej niż myślę i powstają z tego bzdury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia Aniu1 września 2011 23:35

    Aniu kochana!!! wczoraj rozmawialam z twoja mama i dowiedzialam sie ze P O J E C H A S!!!
    Nawet nie wiesz jak sie ciesze z twojego powodu ze TWOJE WIELKIE marzenie ci sie spelnilo. Aniu poczekaj to tylko poczatek niesamowitej przygody!!Widzisz jakie szczescie cie spotkalo ze tak trafilas!!! warto bylo czekac na cos dobrego !!!!
    Aniu bede zagladala na ta strone codziennie i sledzila twoja ZYCIOWA PRZYGODE!!! licze kazdy dzien TWOJEGO roku kiedy minie i znow bede mogla cie usciskac we Wroclawiu. Jade tam juz 08 wrzesnia i z mama twoja spedze sobie troche czasu, juz nie moge sie doczekac. Aniulciu mysle o tobie codziennie i milego,szczesliwego pobytu w tym ogromnym kraju.Buziaczki i usciski Iwona

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu probuje cos napisac :)Iwona

    OdpowiedzUsuń