wtorek, 23 sierpnia 2011

Placement.

20 sierpnia dostałam placement! Pierwszy raz od bardzo długiego czasu płakałam ze szczęścia, naprawdę niesamowite uczucie. Nie powiem, że się wcale nie stresowałam i nie powiem, że do końca wierzyłam w dostanie rodziny, ponieważ na początku sierpnia utraciłam wszelką nadzieję i przyzwyczajałam się do wizji kończenia 3 klasy liceum ze swoim rocznikiem. Znalazłam milion powodów, które mogłyby przeważyć szalę plusów po stronie pozostania w Polsce i już prawie wybierałam się po kupno podręczników, kiedy nagle otrzymałam długo wyczekiwaną wiadomość. I wiecie co? To wcale nie jest tak, że nie masz żadnych wątpliwości. Przynajmniej ja po chwilach ekscytacji zaczęłam zadawać sobie pytania, czy aby na pewno chcę to wszystko tutaj zostawić. Ale w końcu to tylko rok, szybko minie, a korzyść zostanie do końca życia. :-) Naprawdę warto spełniać marzenia.
Będę mieszkała z Lisą (host mom) i Dave'em (host dad) w małej miejscowości Shoicton w stanie Wisconsin, czyli generalnie tam, gdzie nie chciałam trafić, bo jako osobnik typu "zmarzluch" średnio marzyłam o zimie, której temperatura będzie dochodziła do -34°C, ale nie jest źle. Przynajmniej czeka mnie niesamowita przygoda i walka o przetrwanie z mrozem. (tak, Layson lubi wyzwania) Powiem szczerze, że chyba lepiej trafić nie mogłam, ponieważ jako była zapalona fanka jazdy konnej od pewnego czasu staram się wrócić na swoje konie i nie potrafię tego zrobić, a tu się niespodziewanie okazało, że host family ma 16 koni! Wniosek z tego taki, że w końcu spełnię swoje postanowienie. Będę miała 6 host sióstr, każda w wieku dorosłym i żadna nie mieszka już w domu rodzinnym, czyli wychodzi na to, że będę rodzynkiem. Jestem pierwszym exchange studentem Lisy i Dave'a. Jestem pod wrażeniem zaangażowania rodziny w hostowanie mnie. Są naprawdę bardzo mili i uprzejmi. Wczoraj rozmawiałam przez telefon z Lisą, kolejny raz podziękowałam jej za wybranie mnie i przedstawiłam swój plan lotów. Wylatuję 28 sierpnia o 12:50. Z Wrocławia lecę do Monachium, stamtąd przez Chicago do Green Bay i o 22:27 jestem na miejscu. Myślę, że kolejny post dodam jeszcze przed wylotem i zamieszczę zdjęcia pakowania się. Trzymajcie za mnie kciuki!

3 komentarze:

  1. trzymam kciukki !! :))
    czekam na nowe notki,
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś jedną z moich faworytów blogowych. pisz co kilka dni a bede na pewno czytać, czekam na wieści. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam mocno kciuki! Wierzę, że spełnisz swoje marzenia i nie będziesz tego nigdy żałowała! TRZYMAJ SIĘ!!!

    OdpowiedzUsuń