niedziela, 27 listopada 2011

Thanksgiving & Black Friday.

Cztery dni wolnego prawie za mną. Green Bay Packers nie grają dziś, gdyż grali w czwartek (święto). Wygrali jedenasty raz z rzędu. 11 wygranych, 0 przegranych, następna drużyna za nimi do Detroit (7 wygranych, 4 przegrane).
Amerykańskie święta nie są złe. Thanksgiving było przyjemne. Nawet bardzo. Strasznie dużo osób się naschodziło (było nas chyba 30stka) i nie powiem, że było to dla mnie normalne, bo nie było. Do tej pory każde święta spędzałam w gronie 5 osób, także możecie sobie wyobrazić, co czułam. Są bardzo rodzinni i uprzejmi. Było dużo jedzenia, co zresztą potwierdzało teorię Lisy i Cassie, że Thanksgiving to święto obżarstwa i oglądania footballu w rodzinnym gronie. Indyk, ziemniaki purre, ziemniaki na słodko (strasznie dziwnie to smakowało), fasolka z grzybami, pełno szarlotek, torto-ciast, słodyczy, warzyw i różnych dziwnych rzeczy, których nie spróbowałam.







Świętowaliśmy w domu siostry Dave'a i muszę się przyznać, że jestem zakochana w tym miejscu. Z zewnątrz wcale nie wyglądało na super cudowne i duże, a gdy weszłam do środka... zdziwiłam się. Salon w dwóch częściach przedzielony ścianą, w którą wstawione były dwie szafy. Pełno porcelany, kilka obrazów, wystrój bardzo ciepły. Można było poczuć się jak w domu, a nie muzeum. Chociaż prawdę mówiąc jeszcze nie spotkałam tu domu-muzeum. W większości jest bajzel taki, że ledwo da się przejść, zlewu w kuchni nie widać, a nocnik stoi pod kuchenką. Brrr. I to prawda, że mają brud, smród i malarię w autach. Puste puszki walają się po tylnych siedzeniach, dywaniki/wycieraczki zawalone paprochami/okruchami, pełno psiej sierści, paczek po chipsach i nie wiem jeszcze czego. W każdym bądź razie jestem szczęściarą, że w autach moich hostów jest tylko psia sierść (której i tak nie znoszę, bo potem dostaję białej, kiedy wszystko muszę z siebie ściągać. Czuję się jak małe yeti.)

Po Thanksgiving o godzinie ok. 17 zostałam zawieziona do znajomych hostów i z nimi wybrałam się na Black Friday. Myślałam, że opuścimy dom o 2 nad ranem, a wybyliśmy o 23 tego samego dnia! Spędziłam jakieś 7h w galeriach i już nie chcę ich widzieć na oczy. Dopiero o 6 rano następnego dnia wróciliśmy do domu, poszłam spać na dwie godziny i przyjechała po mnie Lisa. Wróciłyśmy do Appleton, bo Dave miał jakiś interes u Chevroleta, potem dopiero do domu (przed 12). Poszłam spać, musiałam wstać o 16, bo o 17 wybierałam się do domu Rachel, która organizowała party. Drugą noc spędziłam poza domem. Własnoręcznie zrobiłyśmy kilka pizz, oglądaliśmy horrory (byłam pierwszą, która się buntowała, bo ich nienawidzę! a skończyło się na tym, że na luzaku wyśmiewałam się z tych brzydactw, a reszta dziewczyn chowała się pod kocami.) O 11 wróciłam z Hayley i Lauren do Shiocton, mama Hayley dała mi kilka kartek urodzinowych do przetłumaczenia (były po polsku, a oni nie znają naszego języka), przyjechał po mnie Dave, ruszyliśmy na stację w poszukiwaniu Milk Dotsów, ale niestety nie mieli ich. Ugh. Wróciłam do domu, poległam i poszłam spać. W ogóle wiecie co? Głupota ludzka mnie powala. W piątek był Black Friday, Hannah i Karoline były na tym, obkupowały się. Sobota, godzina 11... wybywają z powrotem do tego samego miejsca znów na to samo. Nosz kurczę... Jaką pałą trzeba być, aby po Black Friday iść na shopping, haha? Cały dzień się z tego nabijałam, zwłaszcza, że K. miała tylko $8 na karcie, pozdro600. :-D

Opiszę Wam Black Friday, bo to istna komedia. Było to dla mnie najbardziej upokarzającą rzeczą, jaką przeżyłam w życiu, stanie w kilometrowej kolejce i czekanie na otwarcie drzwi do sklepu, ale czego nie robi się dla American Experience. :-))) O ironio. Ludzie dostają bzika po prostu, no ale nic dziwnego, jak na przykład mikser można kupić za $2, a tv (te wysoko-calowe za niecałe $100) . Jeszcze stanie w kolejce przed sklepem to nic, ale jak tworzy się gigantyczna kolejka w środku sklepu i znaki, co jakiś czas pod tytułem, że "jeśli stoisz w tym miejscu, to znaczy że od kasy dzieli Cię jakieś 30 min.", to jest dopiero śmiech na sali. Miałam szczęście, bo poznałam strasznie dużo ludzi dzięki moim nowo poznanym dwóm dziewczynom (jedna z nich nazywa się Prawda Przeznaczenie, haha... a druga to dziewczyna z Włoch), więc wpychałyśmy się przed znajomych i nie musiałyśmy stać w długich wężach. Sklepy takie jak Abercrombie&Fitch/Hollister wynajmowały modeli, aby stali przed sklepem półnadzy i nie mogłam się powstrzymać, aby jednemu nie dosrać... Idziemy z dziewczynami, a ja nagle wyskoczyłam z tekstem "stoją, prężą mięśnie i myślą, że są piękni i inteligentni". xD Tępe strzały robiły sobie z nimi zdjęcia, jej jakie to poniżające, o mamo. Kupiłam sobie koc za $8, a kosztował $50, więc zrobiłam business! Rękawiczki i mam nadzieje, że są ciepłe, dwa balsamy, zakolanówki i bluzę z Hollistera za $20, a kosztowała $50. ;d Buty w Aldo chodziły za $40, prawie kupiłam jedne, no ale nie będę świrowała. Nie kupuję butów z Aldo, a Kazara tu nie mają, poza tym idzie zima i szpilki na tej wsi nie są mi potrzebne. Opanowałam się, tak samo jak z Victoria Secret. Jestem z siebie dumna. Promocje, które serwowali były ogromne. Na przykład w sklepie z mydłami i specyfikami do ciała, 3 balsamy (które normalnie kosztują $24 każdy, kosztowały $12 za jeden i gdy brało się trzy, kolejne trzy dostawało się gratis!).
Zrobiłam awanturę w McDonald's. O 3 nad ranem zrobiłam się głodna podczas zakupowania, więc chciałam coś zjeść. Stałam 15 minut w gigantycznej kolejce (nigdy takiej na oczy w MC nie widziałam), doszłam do kasy, zamówiłam, co chciałam i usłyszałam, że nie serwują obiadów, są tylko śniadania. I moja odpowiedź pod tytułem "chcę obiad" niestety nie zadziałała, musiałam wziąć jakieś cudo z opcji śniadaniowej. Efekt był taki, że potem dziewczyny rzucały jajkiem z mojej bułki w ludzi. Wiem, że bardzo mądrze i za dużo w tyłku mamy, no ale bywa.

Przepraszam za nie do końca ładny język, ale musiałam z siebie wylać emocje w odpowiednim i doskonale odzwierciedlającym je tonie.

Wczoraj dostałam swoją kolejną, długo wyczekiwaną paczkę i chciałam ogłosić wszem i wobec, że DZIĘKUJĘ NAJDROŻSZY!

2 komentarze:

  1. Hej mam do Ciebie kilka pytań odnośnie wymiany ;) mogłabyś podać maila??

    OdpowiedzUsuń
  2. Wal śmiało! anncarolainlay@gmail.com

    OdpowiedzUsuń