czwartek, 22 września 2011

Klasy, śmieszności i dzieciaki.

Nie pamiętam, abym się w Polsce tyle uczyła i ależ owszem, tutaj czuję się kujonem. Kolejna dosyć dziwna różnica. Nasi nauczyciele kochają robić sprawdziany z tysiąca kilometrów materiału w podręczniku, a tutejsi robią je CO TYDZIEŃ. Co się z tym wiąże? Musisz być na bieżąco. Nie dość, że non stop powtarzasz, to jeszcze nie robisz sobie zaległości. Pamiętam jak kiedyś miałam w Polsce sprawdzian z historii Z POŁOWY podręcznika. Nie zapomnę też tego, jak kilka razy z rzędu siedziałam do 5 rano z biologią, bo miałam sprawdzian albo próbną maturę. I też nie umyka mej uwadze to, że pomimo, iż uczyłam się tyle godzin, nigdy do maksa nie brakowało mi 1,5-2pkt., a tutaj tak właśnie jest. Notabene osiągnięć szkolnych.. ostatnio miałam napisać na historii list jako imigrantka w 1900r. Nawet nie wiecie jaka byłam z siebie dumna, kiedy Lisa sprawdziła mi go i powiedziała, że znalazła tylko dwa błędy! (Źle dobrany przymiotnik i brak jednego przecinka. Tak moi mili, powoli kminię, gdzie w angielskim stawia się przecinki! :-D) Poprosiłam ją o poprawienie błędów i od razu zaznaczyłam, że zapewne jest tam ich mnóstwo, na co ona po przeczytaniu stwierdziła "Ale tutaj nie ma co poprawiać." To był szok, zero błędów gramatycznych! Otrzymałam A, 35/35pkt. i komentarz "excellent letter", hihi. :-) Potem na lekcji zacyniłam, bo wiedziałam, gdzie jest Tunezja (haha), czyją była kolonią i jaka wiara dominuje. Dziwili się, że wiedziałam o wojnie secesyjnej, a kiedy im powiedziałam, że polska podstawa materiału obejmuje historię Polski i świata, to byli pod wrażeniem. Ze sprawdzianu z historii mam 24/26pkt., z Senior Studies za dwa projekty dostałam double A, hejhoo!
W szkole jest tyle śmiesznych sytuacji, że aż zaczęłam je notować. Kilka z nich:

(Senior Studies)
Ms. Schneider: In collage is cool to be weird.
Chłopak za mną: Do you wanna bananna or...?
*nagle zapadła cisza w klasie*

Nauczycielka uczyła nas jak wypisywać czeki i tabele salda konta, Kyle poszedł do tablicy pokazać jak się to robi i napisał: "pay to the order of flee farm" HAHAHA. Potem poprawił na "fleet farm". Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Pewnego razu Aaron został przyprowadzony przez ochronę do klasy i niestety nie miał pass, więc Ms. Schneider była zmuszona do napisania skargi do sekretariatu, a brzmiała ona następująco: "Aaron przyszedł na lekcję bez pass, a Kyle Coenen powiedział "cześć". xD Na angielskim mieliśmy napisać historię bez użycia prepositions i Tommy napisał cudowne opowiadanie: "Tony has a beautiful car. Tony drives fast. Car is red. " I tego typu mądre zdania. Nie wiem czemu, ale głos tego chłopaka i usposobienie zawsze przyprawiają mnie o ból brzucha powodowany śmiechem. (Na hiszpańskim siedzi na podłodze za mną, bo nie ma dla niego ławki, haha.) Bardzo pozytywny jest. Ostatnio nalewaliśmy się z nauczyciela od hiszpańskiego i uwydatnialiśmy różnicę między angielskim "bicycle" a hiszpańskim "bicicleta". xD Na angielskim jest 20 osób, a w tym tylko 4 dziewczyny i moim szczęściem największe młotki siedzą obok mnie, a potem zawsze, gdy nauczycielka coś mówi, kiedy my piszemy cokolwiek, to podnoszę głowę w górę, by sprawdzić czy przypadkiem nie jestem przez nich w kłopocie. Pomijam fakt, że powoli stają się moimi fanami, bo ostatnio rozwalili pół lekcji tylko dlatego, że próbowali wyciągnąć ode mnie, co słychać, a ja próbowałam nie reagować i grzecznie słuchać nauczycielki, ale średnio mi to wychodziło, kiedy 30cm obok nadawali o tym, jakie to moje buty są wysokie, jak ja mogę na nich chodzić, czy jestem modelką i czy w Europie/Polsce/mojej szkole inni też się tak ubierali, bo tu jestem jedyna. Są tak postrzeleni, że aż poprawiają mi humor. ("Ms. Tetzlaff zauważyła Pani, że wszyscy w klasie mają żółte zeszyty?" Tylko, że ja mam czerwony, więc jakie wszyscy?) W środę mieliśmy dzień starców i uczniowie mieli przebrać się za starych ludzi. Layson oczywiście się wyłamał, bo nie był w stanie aż tak poświęcić swojego image, aby założyć na głowę siwą perukę, ale Jacob pobił wszystko i wszystkich. Przyszedł do szkoły w sukience i miał biust. Jak go zapytałam czy zaaplikował implanty i zmienił płeć, to się oburzył i powiedział, że ma biustonosz! (to była prawda) Do tego miał siwą perukę po ondulacji i okulary, pomalowane oczy i usta, hahaha. Na kinesiology, kiedy zrobiło się cicho, usłyszeliśmy jakiś szum i jeden chłopak stwierdził, że to przez specjalne szpary w suficie, a cała klasa twierdziła, że przez wentylatory, na co ten wstał, podszedł pod jeden z nich, rzucił długopisem o sufit i kiedy nic się nie stało, stwierdził, że "nie, to nie jest wentylator", HAHAHA. Oni naprawdę są nienormalni. Zdjęcia szkoły:

Algebra

(dwóch moich ulubieńców. Cody szalony TRASH i żółty footballista!)




 (Mr. Funk w tle)

Angielski





Kinesiology

(Caleb, Isabell, Mandy i z tyłu piękny Benio)



(zwróćcie uwagę na te papierosy, haha)


Historia






(jeśli kiedykolwiek narzekałam na wielkość polskich podręczników,
to przepraszam, cofam to!)

Hiszpański



Zapomniałam zrobić zdjęć klasy od biologii.

W końcu zaczęłam ubierać się jak ja. Tak, powróciłam do szpilek i "stop bluzom i wszystkim luźnym rzeczom" stylu. Jaki odzew ze strony Amerykanów? "Kocham Twój styl", "Ubierasz się bardzo kobieco!", "Jesteś modelką?", "Jak Ty to robisz, że tak chodzisz na takich butach?", "Podziwiam Cię, ja już dawno złamałbym/abym kostkę". Nawet ostatnio nauczyciel wfu (Mr. Schmidt potocznie nazywany Mr. Shit, który jednak mnie nie uczy) zaczepił mnie na korytarzu na pogawędkę o obcasach. Student counselor jest moją fanką i na początku roku dzień w dzień wypytywała mnie, kiedy zacznę przychodzić do szkoły w obcasach, a dyrektor szkoły dzisiaj pochwaliła mnie za chód. Miło z ich strony, w Polsce byłam obcinana z góry na dół. :-) Na lotnisku w Chicago od razu po wyjściu z samolotu zaczepiły mnie trzy osoby i zaczęły podziwiać/chwalić/gawędzić o moich butach i tym jaka to jestem szczupła.
W środę kupiłam sobie ciuchy z logiem szkoły. Niestety musiałam to zrobić, nie byłabym sobą. Oczywiście co? Rozmiar L w dziale DZIECIĘCYM. (dział dziecięcy to wiek dzieci od 2-10lat, pozdro dla mnie). Poprosiłam panią, aby zamówiła mi spodnie do bluz i białe koszulki (kupiłam szarą, ale niezbyt mi się podoba, nie lubię szarego). Przed wyjazdem będę musiała zaopatrzyć się z długopisy, smyczki itp. gadżety. Wahałam się nad kupnem PIDŻAMY z logiem mojej szkoły, no ale... nie śpię w piżamach. xD Kupię sobie na zimę szalik i czapkę. Mam nadzieję, że dowiozą na kolejne sezony bluzy z nazwą danego sportu, bo samo "Shiocton Chiefs" średnio mnie satysfakcjonuje, kiedy pół szkoły chodzi w dresach "Shiocton Chiefs Football/Basketball/Softball/Voleyball". W środę na kinesiology poszliśmy na salę pograć w kosza i Layson zacynił. Czyste rzuty do kosza i "woow, grasz w kosza?", "nie, miałam wf z chłopakami i chodziłam z koszykarzami do klasy". W ogóle mój kochany Mr. Benio jest kłusownikiem! Już go nie lubię. Swoją drogą Shiocton jest sławne z polowań. A co do pana murzyna z kolcem w uchu, który śmieszy mnie ze swoim przyjacielem żółtym.. w niedzielę byliśmy na obiedzie w restauracji i spotkałam go. Pracuje tam jako kelner. W środę przyszedł do szkoły ze starą walizką podróżną. W ogóle śmiesznie było chodzić między tłumem młodych staruszków, bo dzieciaki pozabierali dziadkom kule i BALKONIKI, i zasuwali z tym po szkole, haha. To było przerażające.
Dzieciaki (1/5 młotków) chciały zdjęcie:

(przygotowanie)

(Ana, zrób zdjęcie!)

Z soboty na niedzielę spały u nas dzieci Ashley, Parker i Reagan. Ile wrzasku i bałaganu było w domu, to brak słów. Nie wiem, jak tego dokonałam, ale nie zwariowałam, a do tego zaskarbiłam sobie uwielbienie maluchów (4 i 2 lata). Kiedy tylko szłam na górę, zaraz powstawał wrzask pt. "Aniaaaaaa, where are you?!"





(Nikt z rodziny przez rok nie mógł tego ułożyć. Ja ułożyłam w 10min.
Lisy komentarz: "Bo Ty wiesz, jak zamki wyglądają, widziałaś je!"
Dave: "A może po prostu ma lepszą wyobraźnię przestrzenną?"
Parker: "Tak, ma lepszą wyobraźnię!")

Jeszcze muszę dopisać notkę na temat Labor Day, bo zapomniałam o spotkaniu integracyjnym z wymieńcami CCI. Kilka śmiesznych rzeczy było (pomijając fakt, że zatrułam się papryką). Dziś przeżyłam szok w szkole, ale o tym napiszę po homecoming, bo Emily ma mi przesłać zdjęcia sprzed lat, gdyż dziś nie zabrałam ze sobą aparatu do szkoły i ominęła mnie super okazja do sfotografowania różnic między U.S a PL. To było naprawdę coś! Następną notkę dodam pewnie w niedziele. :-)

4 komentarze:

  1. ahh, chodzenie do jednej klasy z koszykarzami mi niewiele dało, jeśli chodzi o umięjętność rzucania za trzy, hahaha ;ddd
    też chcę, żeby mnie chwalili za przychodzenie do szkoły w szpilkach, a nie, jak na parkowej, od razu z mordą, że to nie dyskoteka ;<<<
    nie podpisuję się nawet, bo i tak wiesz, kto, tęsknię ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. heh super sie tam masz :)
    a szpilki górą ! ;D
    jak radzisz sobie z angielskim ?
    powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehehe
    fajny blog!! :)
    ja jestem w Bothell, Waszyngton.
    mam taka sama ksiazke do US History :D hehe

    OdpowiedzUsuń