sobota, 17 września 2011

Nowości; oceny, sesja, konie.

Jaki był miniony tydzień? Ciężki. Zastanawia mnie jedno. Dlaczego monotonia, która tu jest (codziennie te same lekcje w porównaniu z różnorodnością planów w Polsce wydają się być nudne) nie powoduje u mnie niechęci do szkoły? Nie dość, że chętnie do niej chodzę, to jeszcze pokuszę się na stwierdzenie, że prawie nie mam stresu. Tu nie jest tak jak w Polsce, że nauczyciel z reguły jest tylko po to, aby Ci pokazać, że nie umiesz i udowodnić, że nic się nie uczysz. Tutejsi nauczyciele są dla Ciebie i gdy nie rozumiesz, spokojnie możesz o tym powiedzieć, bez obaw, że na następnej lekcji w pierwszej kolejności staniesz przy odpowiedzi pod tablicą. (Odpowiedzi ustne nie mają tu miejsca.) Moje oceny na chwilę obecną rysują się następująco:

Algebra - A
English - A
Kinesiology - A
U.S History - A
Senior Studies - A
Biology - C+
Spanish - A

W poniedziałek miałam test z biologii (35,5/37pkt), a w czwartek test z kinesiology i zdobyłam 38/40pkt, najlepszy wynik w klasie. W piątek był test z algebry i napisałam go na 104%, ponieważ zrobiłam ponadprogramowe zadania. Jestem tak z siebie dumna, że musiałam się pochwalić. :-D
W zeszły weekend był u mnie fotograf, zdjęcia są już na internecie, więc mogę wybierać i przebierać. Jest ich 111, a ja nie mam zielonego pojęcia, które wybrać. Oto niektóre z nich:








Jeździłam konno i szczerze mówiąc dziwnie jeździ się w westernowskim siodle. Lisa powiedziała, że skombinuje mi angielskie, jupii! Zabawnie to wygląda, bo jeżdżę angielskim stylem jazdy w westernowskim siodle i są momenty, kiedy konie się buntują. (Nie mam zielonego pojęcia, jak można środkiem krajowej drogi jeździć koniem na LUŹNYCH wodzach, ale naprawdę nie mam tyle zaufania do konia, aby tak puścić wodze, a one nie są przyzwyczajone jeździć na wezbranych i mamy konflikt.)





Byłam na zakupach, musiałam kupić sukienke na homecoming i zgadnijcie, co się stało? No oczywiście, że miałam problem z rozmiarem. Otóż mam tu rozmiar ZERO. Ashley śmiała się, że nie mam rozmiaru. Tak, doprawdy zabawne. Mam rozmiar zero, kiedy występują tu rozmiary pt. 15. Valerie (koordynatorka) powiedziała, że spodnie będę kupowała w sklepie dla dzieci, a ona pokaże mi w którym konkretnie. Śmiała się pytając czy mam japońskie korzenie, bo zazwyczaj tylko Japonki mają tu taki problem. (Japońskich korzeni nie, ale mongolskie..) Kiedy powiedziałam jej, że mam obsesję na punkcie butów, to skomentowała, że Polacy mają coś do butów, ponieważ Dorian (jej exchange kilka lat wstecz) po roku pobytu w Stanach, do Polski wysłał paczkę metr na pół metra, haha. Miał rację, bo nie mamy takich butów, jakie tu są!
Słuchajcie! Nie do wiary! W mojej jakże "ogromnej" szkole w końcu poznałam wszystkich exchange studentów! Otóż we wtorek okazało się, że chłopak z Indii ma szafkę zaraz koło mojej (fajnie, że dowiedziałam się o tym w połowie miesiąca, haha) i w piątek na lunchu poznałam chłopaka z Brazylii. Fantastyczna piątka: Niemcy, Norwego-Japonia (Karolina nigdy nie będzie dla mnie Norweszką, zawsze będzie Japonką), Polska, Indie i Brazylia. W ogóle na Algebrze siedzę obok Amerykanina footballisty, który jest pochodzenia bliżej nieokreślonego, ale żółtego i ma kolegę murzyna, i nie wiem dlaczego, ale mnie to cieszy. xD Ostatnio prawie przejechali mnie na szkolnym parkingu, ale to nic. Potem na korytarzu tak po prostu zaczepili do rozmowy, a ja ledwo powstrzymywałam śmiech. Czarny ma zajebistego kolca w uchu. W ogóle ilu chłopaków ma w nich kolca! Balsam dla mojego oka, ponieważ w Polsce mi tego brakuje troszkę. :-)
Z racji tego, że chcę zdobyć z angielskiego kolejne A, to muszę przeczytać trzy książki. Pozdro dla mnie i moich ambicji. Teraz może coś o siatkówce. Każdy trening trwa dwie godziny i nie wygląda to tak, jak w Polsce, że stajesz pod siatką i grasz do bólu. Trenerzy dają naprawdę wiele ćwiczeń, w których rotacja zawodników nie ustaje! Jest to tak męczące, że nawet ja wymiękam. (ta, która zawsze z wfu wracała z suchą koszulką) Ostatnio nawet złapał mnie skurcz w stopie i myślałam, że dwa środkowe palce mi pękną. To było okropne. Po półtorej godzinnym treningu trenerka kazała nam iść na bierznię i dostałyśmy 800m do przebiegnięcia. Potem z powrotem na salę i dalej ganianie za piłkami. Zmęczona wróciłam do domu i prosto do książek. W czwartek była u nas militaria! Nawet nie próbowałam się dopchać do stolika, bo groziłoby to zmiażdżeniem między podekscytowanymi przedstawicielami płci brzydkiej, ale nie powiem, że nie zrobiło to na mnie wrażenia.


1 komentarz:

  1. Przeczytałem każdą Twoją notkę i bardzo mi się podobają :-) Świetne zdjęcia! Trzymaj się i będę śledził!
    Pozdrowienia z Holandii!

    OdpowiedzUsuń