niedziela, 25 września 2011

Homecoming!

Podczas pobytu w Stanach zdecydowanie wyrzekam się oświadczenia "Po tym, co się stało, już nic mnie nie zadziwi". Bzdura! Otóż zadziwi. Trzy dni temu przekonałam się o tym na własne oczy. Niczego świadoma wysiadam ze school bus i co? Szok, który zwalił mnie z nóg. Cała szkoła obrzucona była papierem toaletowym! Drzewa, krzewy, trawa, dosłownie wszystko! Sami zobaczcie:




Do tego jeszcze wszystkie okna były pomalowane specjalnymi markerami. (Amerykanie nie używają sprejów, mają specjalne zmywalne markery do pisania po szybach.) Za wszystkim stoją seniorzy, bo to ich ostatni rok w szkole i zawsze oni piszą się na tą nielegalną rozrubę przed homecoming. W piątek przyjeżdżam do szkoły i co? TO SAMO! Z jeszcze większą częstotliwością i był mały problem, bo lekki deszcz w nocy popadał, więc papier namókł, także możecie sobie wyobrazić, co się działo. Rozmawiałam z jedną dziewczyną i powiedziała, że od dwóch dni jeździ do szkoły school busem, bo wolała zabezpieczyć swoje auto przed lekkim zdewastowaniem (owijają auta w papier toaletowy i malują markerami szyby wraz z lakierem) i owinęła je w folię do pakowania, HAHAHA. To jeszcze nic! Niektóre domy były poobrzucane papierem. (Tak dla funu lub gdy ktoś kogoś nie lubi, czego przykładem są moi hości, gdy Cassie była jeszcze w HS, jakaś dziewczyna ze swoimi psiapsiółami obrzuciła dom papierem, w nocy padał deszcz i potem państwo B. mieli problem z usunięciem tego. :-)) A wszystko dlatego, że Cassie umawiała się z chłopakiem, który podobał się tej uprzejmej dziewczynce.)




Piątek był dniem wolnym od zajęć, gdyż na ich miejsce mieliśmy homecoming activities. Sporty, dekoracje, zabawa i kupa śmiechu. Pomijam fakt, że cały dzień namiętnie uciekałam przed balonami, ale to nic. Było bardzo fajnie. Śmiesznie przede wszystkim, wyłączając fakt, kiedy ktoś z seniorów bez zgody pomalował czyjeś auto i potem dyrektorka tak się zdenerwowała, wszczęła rumor, że uch! Jeszcze nikt nie widział jej w takim stanie! Trzaskała drzwiami, prawie odwołała całą imprezę i zarządziła lekcje! W międzyczasie, gdy siedzieliśmy w klasie, do high school office zostały wezwane 3 osoby, a mój czarny ulubieniec wyskoczył z tekstem "to już wiemy kto to zrobił", wszyscy w śmiech (pomimo powagi sytuacji), a jeden chłopak, który wychodził "tak, ja to zrobiłem, przyznaję się, sory!". Taką ironią zasunął, że nawet nauczyciele go upomnieli, to było dobre. Potem wszystko się jakoś wyjaśniło i zabawa szła dalej. Nauczyciele nakręcili bardzo, ale to bardzo śmieszny filmik. Poubierali peruki, poprzebierali się, śpiewali, nadawali bzdury, ogólnie taki śmiech z nich był, że masakra. Nie wyobrażam sobie naszych super statecznych nauczycieli w Polsce w takiej akcji! Sory, ale nie ten klimat niestety. Kolejne w kolejce było karaoke. (Tu nie jest tak, jak w Polsce, że wszyscy nalewają się z nieszczęśników na środku sali. Możesz piszczeć i rysować szyby głosem, a i tak wszyscy będą Ci kibicować!) 




Pod koniec imprezy była najlepsza jej część! Tydzień poprzedzający homecoming jest tygodniem przebieranek. W poniedziałek każdy ubierał się w kolory swojego rocznika (seniorzy mieli czerwony, mój ulubiony na moje szczęście!), wtorek był hawajski (tak, kokosy chodziły po szkole i hawajskie spódniczki nawet na męskich tyłkach :-P), środa staruszków (balkoniki, kule, laski, siwe peruki, okulary, etc.), czwartek policjanci vs. złodzieje, a piątek w kolory szkoły (biało-zielone). 






Każdego dnia wygrywa najlepiej przebrana osoba i dostaje nagrodę. Jaką? Otóż na homecoming activities mogli na oczach całej szkoły przywalić ciastem w twarz nauczyciela! To było niesamowite! Całe twarze mieli zalane w białym lejącym się cieście i nikt z tego nie robił awantury! W Polsce by to nie przeszło. Na dodatek sami z siebie jaja sobie robili, bo pierwsza poszła kobieta i nałożyła na siebie worek na śmieci, aby nie ubrudzić ciuchów. Drugi szedł facet od informatyki, wygląda jak Antonio Banderas, ale ma dłuższe włosy (do żuchwy) i nagle z kieszeni wyjął czepek do kąpieli, bo jego włosy to świętość i nie mogły się ubrudzić, HAHAHA. Założył go i oberwał! Oto on:

Następny szedł nauczyciel muzyki (jeden z najbardziej jajowych) i kiedy dziewczyna przymierzała się do celu, on nagle skoczył w jej stronę i zaczął wykonywać ruchy jak bokserzy na ringu, HAHAHA. Nagle wszyscy zaczęli krzyczeć, aby był mężczyzną, nie robił uników i przyjął to na klatę, po czym ciasto zalało mu buźkę. :-D
Następny był mój ulubieniec od kinesiology i aż żałowałam, że nie dowiedziałam się wcześniej o tych przebierankach, to bym pojechała wcześniej do Halloween storage i gdybym wygrała ze strojem policjantki, mogłabym mu za friko przyłożyć w twarz! To by było coś. Michelle tak mu przywaliła, że zaraz po musiał po męsku strzepać lepkie ciasto ze swych brązowych oczek. :-D W ogóle jak szedł na środek sali to sam niósł ciasto i chciał je wręczyć Michelle, lecz ta się nie dała wrobić, bo przewidziała, że tak naprawdę piękniś po prostu chce jej przyłożyć nim w twarz. :-D Wypięty Benio w akcji:

Potem była baaardzo długa parada przed szkołą. Straż pożarna, policja, nauczyciele, uczniowie. Mnóstwo aut, mnóstwo ludzi, słodycze wraz z koralami latające po ulicy, lans za kółkiem i popisy chłopaków, co to potrafią zrobić z silnikiem, phi. :-) Było świetnie! Pod koniec dnia był wielki mecz footballu, a następnego dnia wieczorem homecoming dance. Kilka zdjęć ściągniętych z facebooka z młodszymi rocznikami, bo Seniorzy wozili się swoimi autami:





TAK SIĘ BAWI, TAK SIĘ BAWI  A-ME-RY-KA!

Gdzieś w środku dnia był czas na jedzenie i w ooooogromnej kolejce spotkałam przewodniczącego szkoły (nie wiem czy tak go mogę nazwać, ale on prowadzi wszystkie szkolne imprezy) Aarona, który dwa lata temu był na roku szkolnym w Niemczech. Ucieszył się, bo wymieniłam z nim kilka zdań po niemiecku, pochwalił się, że był rowerem w Polsce. (rozwalilo mnie to. xD) Kolejny strasznie pozytywny egzemplarz.
Rozważam wyprawę na koncert Pitbulla, bo przyjeżdża w październiku do Milwaukee, ale cholera jasna nie lubię koncertów przez te tłumy rozwrzeszczanych ludzi! Chociaż z drugiej strony Ameryka jest moim rokiem z serii "mój pierwszy raz w życiu" łamane na "tu wszystko się zaczęło", więc czemu nie zaszaleć? Jestem tu niecały miesiąc, a już tyle niepodobnych do mnie rzeczy się zadziało, że szok. :-D Zapomniałabym wspomnieć, że planuję na halloween przebrać się za czerwonego teletubisia, czego w Polsce nigdy bym nie zrobiła. (Hannah, Karolina i Brazylijczyk też chcą to zrobić, więc mamy komplet.) W międzyczasie dowiedziałam się, że Soulja Boy rzadko przyjeżdża do Wisconsin (a praktycznie wcale), także jeżeli uda mi się tu zaliczyć jego koncert, to znak, że rzeczywiście jestem dzieckiem szczęścia (mówię jakbym się jeszcze nie przekonała o tym wystarczająco). W innym wypadku przeprowadzę koczowniczy tryb życia w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłabym go usłyszeć i zobaczyć na żywo. <3

2 komentarze:

  1. szkoda, że nie możesz pójść na melanż z alkoholem. wtedy powiedziałabyś mi, czy to prawda, że oni tak się krejzi bawią. :/
    KORAL!

    OdpowiedzUsuń
  2. ale super!
    czekam na kolejne notki z 'tej ameryki' :)

    OdpowiedzUsuń